poniedziałek, 1 lipca 2013

Kilka słów nim zacznę.

Nie to, że brzydzę się ekshibicjonizmem internetowym, ale nie należę do grona ludzi, którzy lubią się fotografować, pozować do zdjęć i udawać szczery uśmiech na 150 ujęciach tylko po to, żeby potem wybrać z nich 5 i pokazać wszystkim fanom i hejterom na swojej stronie. Nie krytykuję, nie obmawiam. Przyznam nawet, że wiele by mnie ominęło, gdyby nie szerokie grono blogerek i blogerów, którzy mają więcej odwagi niż ja i puszczają w świat obrazki ze swojego życia.
Postanowiłam zatem wykorzystać chęć dzielenia się innych i za pomocą zdjęć wyciągniętych z czeluści Internetu pokazać co mi się podoba, co mi się nie podoba, co bym chciała mieć, czego bym nie chciała, itd.
Pisać zbyt wiele nie będę, bo nie ma się co oszukiwać – obrazy obecnie przeganiają litery już w przedbiegach. Niech podniesie rękę ten, komu by się chciało czytać o modzie. Moda do look, to zdjęcia, rysunki, a nie jakieś wypociny o genezie jeansu czy życiorysie Alexandra Wanga. Zresztą świetnie widać to w branżowych czasopismach. Znajdźcie gazetę o modzie, w której więcej tekstu niż reklam, a pogratuluję jej autorom skłonności samobójczych.

Tyle mam Wam na teraz do powiedzenia. Niniejszym uważam mój blog za otwarty i uprzejmie donoszę, że będę tutaj subiektywnie „pisać” obrazami o ubraniach.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz